16/04/2022 Polonia, Bassa Slesia, Breslavia (Wroclaw)
“If you ever come across anything suspicious like this item, please do not pick it up, contact your local law enforcement agency for assistance”
Na 16 kwietnia w Polsce przypada święto saperów, ustanowione w 1946 roku. We Wrocławiu, właśnie ci żołnierze mają szczególnie dużo pracy. – Z powierzchni jednego hektara ziemi przeznaczonej pod budowę biurowca przy Legnickiej, podjęliśmy 9 niewybuchów – bomb o wadze 250 kilo – wspomina st. chor. sztab. Przemysław Parol, dowódca patrolu saperskiego nr 25. – Niektóre na głębokości 6 metrów po ziemią – dodaje. 12 kwietnia w Odra Centrum, w ramach cyklu „Z Wrocławiem w tle” odbyło się spotkanie pt. “Bombowy Wrocław”, realizowane przez stowarzyszenie przewodników TuiTam. Gościem specjalnym był dowódca patrolu saperskiego nr 25 z Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych, Przemysław Parol. Podczas spotkania prowadzonego przez przewodnika Artura Domańskiego, saper opowiadał o swoim zawodzie. – Znam go od fundamentów po szczyty wież – powiedział. Patrol nr 25 zajmuje się tylko i wyłącznie Przedmiotów Wybuchowych i Niebezpiecznych (PWiN) pochodzenia wojskowego – nie domowymi bombami, które podrzucają w miejsca publiczne terroryści. – Takimi zajmują się pirotechnicy policyjni – wyjaśnia saper. – My zaś zajmujemy się amunicją, pociskami granatami czy bombami.
Nie zawsze na sygnale
– Jesteśmy patrolem interwencyjnym. Kiedy wpływa do nas zgłoszenie od policji, dopiero wyruszamy w teren – powiedział żołnierz i podkreślił, że po przyjęciu wezwania patrol ma na realizację zadania 72 godziny. – Jest nas tylko ośmiu – tłumaczył. – Do czasu, gdy się zjawimy, we wskazanym miejscu bezpieczeństwa pilnuje policja, straż pożarna lub miejska. Uczestnicy spotkania mogli dowiedzieć się, że patrol saperski nie jedzie do niewybuchu na sygnale. – Jeśli włączyliśmy już sygnał pojazdu uprzywilejowanego, oznacza to, że mamy w przyczepie ładunek – uczulał saper. Pociski przewożone są w specjalnych pojemnikach lub przyczepach przeciwodłamkowych, które odpowiednio zabezpieczają tzw. przedmioty wybuchowe i niebezpieczne (PWiN). – Chodzi o przejazd przez miasto – tłumaczył Parol. – Jeśli dojdzie do detonacji przewożonego pocisku czy innego przedmiotu, podwójny pancerz pojemnika wytrzyma eksplozję.
Detonujemy, nie rozbrajamy
Po przewiezieniu ładunku na poligon, saperzy umieszczają go w ziemi i przykładają ładunki trotylu. Potem pocisk jest detonowany. Niegdyś do trotylu trzeba było podłączyć długi przewód elektryczny z zapalnikami. Dziś można go zdetonować bezprzewodowo. Niewybuchy nazywamy „zardzewiałą śmiercią” – powiedział saper. – Nawet jeśli niewybuchy są zardzewiałe, zostały skonstruowane tak, by przetrwać lata. Pocisk rozbraja się raz – pierwszy i ostatni. Dlatego o każdym znalezionym PWiN należy bezwzględnie poinformować policję – podsumował.
Na Wrocław spadały… niemieckie bomby
– O dziwo najwięcej bomb, które znajdujemy we Wrocławiu jest produkcji niemieckiej – zauważył Parol. – Znajdujemy jednak przy nich zapalniki rosyjskie. Podczas oblężenia w 1945 Rosjanie uzyskali dostęp do niemieckich bomb (np. z magazynów Oleśnicy), ale używali własnych zapalników gdyż nie posiadali niemieckich – opowiadał saper. Zapalniki niemieckie umieszczane są z boku, w korpusie bomby. Są to zazwyczaj konstrukcje elektryczne. Rosjanie postanowili użyć do niemieckich bomb lotniczych własnych zapalników, które opierają się na konstrukcji wiatraka. Te wiatraki umieszczane były w rosyjskich bombach z przodu. Gdy taka bomba leci przodem, wiatraczek zaczyna się kręcić i ją uzbraja. Jeśli zaś umieszcza się go z boku, bomba często po prostu nie wybucha – wyjaśnił saper. W niemieckich bombach dodatkowo gniazdo na zapalnik ma średnicę 6 cm. W rosyjskich zaledwie dwa. – Aby materiał zdetonował musi mieć dobrą inicjację. Zdarzało się, że zbyt małe zapalniki detonowały, nie inicjując wybuchu, a jedynie otwierając bombę – opowiadał Parol.
“Bombowy Wrocław”
Wrocław stoi więc na niewybuchach. Niektóre z nich są naprawdę głęboko pod ziemią. – Kiedy tylko rozpoczyna się we Wrocławiu budowa, wiemy, że czeka nas sporo pracy – stwierdził saper. – Na przykład, z działki pod budowę biurowca na Legnickiej, z zaledwie jednego hektara powierzchni podjęliśmy 9 bomb o wadze 250 kilo. Niektóre z głębokości 6 metrów – wspomina. Ale bomby są wszędzie, nie tylko w ziemi. – Do prac podwodnych wzywana jest grupa nurków – minerów, ze Szczecina. My, z wody możemy podjąć tylko to, co dobrze widać lub do czego jest łatwy dostęp – zaznaczył Parol. Zdarza się też, że bomby są wbite w elewacje budynków. – Dlatego powiedziałem, że znam tę pracę od fundamentów aż do wież. Zdarzało nam się wykuwać pociski ze ścian kościołów, między innymi z tego przy al. Kasprowicza – wspomina saper. Podczas wojny zrzucane były także bomby kasetowe. – Bomba otwierała się w locie, by wyrzucić kilkanaście mniejszych. Niewybuchy znajdujemy więc na strychach i dachach. Ale niektóre z nich Rosjanie sami wpychali w szczeliny w ścianach czy stropach i zostawiali je „na później”. Przemysław Parol opowiedział także o ciekawych przypadkach, na jakie natknął się w okolicach Rynku. – Mój poprzednik znalazł bombę lotniczą zapalającą przy samym pręgierzu. W jednej z kamienic na rynku do lat 2000. pocisk przeleżał na podbitce sufitu. Nawet nie był skorodowany. Miał tylko skrzywiony zapalnik – mówił. Saperzy znaleźli także bombę na ul. Ruskiej. Początkowo wykop odsłonił rurę kanalizacyjną, nad i pod którą przechodziły przewody. Po odsłonięciu dalszej jej części okazało się, że rura ma kształt wrzeciona. – Na ul. Oławskiej w podobnych okolicznościach odnaleźliśmy pocisk moździerzowy, który został… obudowany specjalnie wyciętym krawężnikiem! – wspomina Parol. – I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby ten pocisk nie miał 1,3m długości i 28cm średnicy!
W dniu święta saperów
Starszy chorąży sztabowy wykonuje swoją pracę od 1988 roku. – Bazując na wieloletniej służbie, mogę stwierdzić, że najczęściej ofiarami niewybuchów padają amatorzy poszukiwań skarbów. Nierzadko mają w domach małe arsenały, nie zważając na niebezpieczeństwo. Czasem takie gromadzenie kończy się tragicznie. Saper zaprosił gości spotkania do odwiedzenia muzeum Wojsk Inżynieryjnych, w którym można obejrzeć resztki niewybuchów zdetonowanych na wrocławskim poligonie. Rozmiar pozostałości po bombach, które we Wrocławiu mogą ważyć nawet 500 kg, budzi respekt. – To jedyna taka atrakcja w Polsce – zapewnił Parol. W dniu święta saperów życzymy im tylu powrotów, ilu wyjazdów. Trzeba tu dodać, że praca ta nie powinna zbierać już śmiertelnego żniwa. – Nasi poprzednicy przekazali nam wiedzę, która dziś pomaga nam bezpiecznie wykonywać nasz zawód.
Zdjęcie-Zródłowy: gazetawroclawska.pl
PAMIĘTAJMY ! Jeśli podczas prac remontowych, ziemnych lub w innych okolicznościach znajdziemy tego typu przedmiot nie należy go podnosić, przesuwać oraz w niego uderzać. Należy natychmiast przerwać pracę i oddalić się na bezpieczną odległość. O znalezisku należy jak najszybciej powiadomić najbliższą jednostkę Policji. Policja przypomina o w wypadku znalezienia niewybuchu pod żadnym pozorem nie wolno go dotykać, ani próbować przenosić i niezwłocznie powiadomić policję lub służby ratunkowe – 112.
Dear editors, Biography of a bomb is aimed at highlighting the danger caused by unexploded bombs. Moreover, the most important aspect is that we work completely non profit, raising awerness about this topic is what drives us. We apologize if we make use of pictures in yours articles, but we need them to put a context in how findings are done. We will (and we always do) cite source and author of the picture. We thank you for your comprehension